Therion – Kraków, Klub Studio, 15.10.2012

Relacja z koncertu Theriona w Krakowie

Z wiekiem coraz mniej mnie zachwyca. Może to kwestia większego doświadczenia, z czasem mało co już zaskakuje. A może po prostu się starzeję? Mało która nowość muzyczna, jest w stanie sprawić, że serce bije mi mocniej. Jeszcze gorzej jest z artystami, których znam od lat – tych, którzy nadal potrafią poruszyć mogę wymienić na palcach góra dwóch rąk. Niesamowicie się więc cieszę, gdy dane mi uczestniczyć w wydarzeniu porywającym, że ciarki czuje się na plecach i przez bite dwie godziny chce się skakać, śpiewać i szaleć. Taki właśnie był koncert Theriona w Klubie Studio.

Szef zespołu Christopher Johnsson (już wkrótce opublikujemy wywiad, którego udzielił nam przed koncertem) zapowiedział niedawno, że obecna trasa będzie ostatnią okazją do zobaczenia zespołu na żywo, w najbliższych latach. Plany związane z przygotowaniem prawdziwej opery mają być tak angażujące, że nie pozwolą na regularne koncertowanie czy wydawanie nowych albumów.

Oczekiwania przed koncertem były tym większe, że jest to, de facto, trasa rocznicowa. Tak, szewdzkiej Bestii stuknęło dwudziestopięciolecie. Długoletniość kapeli widać było po fanach ? oprócz licealistów i studentów, stawiła się pokaźnie stara gwardia, które pierwsze dema Theriona wymieniała jeszcze pewnie w formie tape tradeingu.

Zespół swoją rocznicę postanowił uświetnić dość nietypowo. Ku przerażeniu swoich wydawców (Nuclear Blast), zamiast standardowej w takich okazjach składanki best of czy albumu koncertowego, wydali Les Fleurs du Mal. Płytę, której zawartość stanowią covery francuskich utworów, głównie z drugiej połowy XX wieku, w ?therionowych? aranżacjach. Dociekliwi niech wiedzą, że album w całości śpiewany jest w języku francuskim… W dodatku, pomysł trzymany był w tajemnicy do pierwszego występu na trasie (28 września b.r.), a album na razie dostępny będzie wyłącznie podczas koncertów, gdzie  można kupić go z rąk samego Chrisa.

Wyprzedany do ostatniego miejsca show zaczęli fragmentem pieśni O Fortuna, z opery Carlla Orffa, by płynnie przejść w nowy numer Poupée de cire, poupée de son (cover France Gall). Opener, pochodzący z nowego albumu (usłyszeliśmy z niego jeszcze dwa utwory), brawurowo zaśpiewała fantastyczna Lori Lewis. Musicie wyobrazić sobie euforię, jakiej oddała się w tym momencie publiczność. Jeśli otwierający numer był przyjęty gorąco, to szał, jaki rozpętał się przy klasycznym już Son of the Sun, jest nie do opisania. Śpiewy i krzyki ludzi zagłuszały czasem to, co gdziało się na scenie. Po takim przyjęciu, wszyscy czuli się już jak w domu i nikt chyba nie miał wątpliwości, że to będzie udany koncert.

W oczy rzuciły się kolejne zmiany personalne grupy. W porównaniu z koncertem sprzed dwóch lat (z tego samego miejsca), zabrakło frontmana Snowy’ego Shawn’a, z karierą muzyczną pożegnała się też wokalistka Katarina Lija. Wokalnie w Therionie udziela się teraz wspominania już Lori Lewis, doświadczony Thomas Vikström oraz jego córka, Linnea. Muszę przyznać, że sprawili się znakomicie, właściwie nie czułem, żeby mi brakowało kogoś z poprzednich solistów. Przekonałem się też w końcu do instrumentalistów, których Chris zatrudnił kilka lat temu. Choć pochodzący z Argentyny gitarzysta Christian Vidal, ze swoim stereotypowym wyglądem macho i idącym za tym 'dumnym’ zachowaniem na scenie (jeśli kojarzycie Manowar, to wiecie o co chodzi) nadal budzi uśmiech politowania. Do śmiechu jednak nie jest, gdy chwyta za gitarę – to znakomity muzyk świetnie pasujący do twórczości Theriona. Przy czym gra nieco inaczej niż Kristian Niemann, którego przyszło mu w zespole zastąpić.

Setlista obowiązywała dość przekrojowa, przy czym szczególnie zadowoleni musieli być fani podwójnego albumu Sirius B / Lemuria, z którego usłyszeliśmy aż sześć kawałków. Poleciały też tak lubiane, choć mało ograne klasyki, jak Via Nocturna czy śliczna, akustyczna wersja Lemurii. W składzie pojawił się klawiszowiec, więc obeszło się bez odgrywania partii orkiestrowych z taśmy. Jego wkład był szczególnie słyszalny w rozbudowanych numerach, takich jak przepięknie wykonany Land of Canaan czy The Siren Of The Woods. Świetnie zabrzmiało Gothic Kaballah, nie rozumiem, dlaczego nie grali tego utworu wcześniej. Mocnym akcentem było The Khlysti Evangelist, rzadko grany kawałek, który zarażał energią. Najbardziej poruszającym momentem było wspaniałe wykonanie Ginnungagap, z walcowatym ciężarem przetaczający się przez klubową salę, niczym rozgniewani bogowie z nordyckich legend. Prawdziwie magiczny moment, zresztą jeden z wielu, dla których warto było być na tym koncercie.

Do teatralnej prezencji scenicznej Theriona przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata. Fajnie, że zmiany ?obsady aktorskiej?, nie wpłynęły na obniżenie poziomu występów. Muzycy sprawiają wrażenie po prostu szczęśliwych tym, że ze sobą grają, widać, że dobrze się dogadują, co chwila wymieniając spojrzenia, uśmiechy… Christopher czasem jest gdzieś ponad tym, jak na lidera przystało, ale widać, że prowadzenie tego kramu jest dla niego sensem życia. Tym bardziej, że samodzielnie wydając najnowszy album i organizują trasę, poniósł duże ryzyko finansowe. Pod koniec koncertu zapytał publiczność, czy uważa, że dobrze zrobił. Ryk widowni na pewno utwierdził go w postanowieniu.

Po koncercie, zgodnie z obietnicą sprzed trasy, Chris i reszta ekipy, chętnie podpisywali płyty i plakaty oraz pozowali do zdjęć. Atmosferę psuli niestety nadmiarowo reagujący ochroniarze, czasem wręcz chamsko traktujący próbujących zdobyć autograf ludzi. Rozumiem, że liczba widzów mogła trochę zaskoczyć, ale drugiej strony, od początku było mówione, że po koncercie zespół wyjdzie do fanów i do ostatniej chętnej osoby, będzie podpisywał płyty, więc można się było do tego jakoś przygotować…

Po tym wszystkim trochę szkoda, że na kolejny regularny koncert trzeba będzie czekać ładnych parę lat. Co prawda, od czasu do czasu zespół ma grywać na festiwalach, ale czy trafi w takiej formie do Polski? W każdym razie, jestem bardzo zadowolony z występu. Zachwyciło, więc chyba też nie jestem taki stary…

tekst: Igor Waniurski

foto (Warszawa, Stodoła, 16.10): justisza

wideo: 13fishi (youtube)