Zespołem, który oficjalnie ostatni wystąpił na deskach łódzkiego klubu Dekompresja był Hunter. Ktoś mógłby powiedzieć ?znowu Hunter?, ale tym razem chłopaki przyjechali do nas z całkiem świeżym materiałem. Ich ?Królestwo? rozrosło się teraz do rozmiarów ?Imperium?, a łódzcy fani nie spoczęli na laurach i właśnie to rockowe Imperium ruszyli zdobyć w ciepły, sobotni wieczór.
Zanim jednak nastąpiła konfrontacja, publiczność musiała zmierzyć się z lokalną kapelą KaAtaKilla. Chłopcy zagrali dla nas krótki set i poinformowali o nowej płycie, ale szybko musieli ustąpić miejsca tym, z którymi przyszło łódzkiej publice walczyć o Imperium.
Hunter zaczął swój show kawałkiem Wyznawcy. Był to strzał w dziesiątkę, ponieważ fani poczuli się prawdziwymi wyznawcami muzyki tego zespołu i już przy pierwszych dźwiękach pokazali, że mimo, iż jest to kolejny koncert Huntera, to nikt nie ma dość znajomych brzmień. Jako drugi zagrany był Dura Lex Sed Lex, a zaraz po nim fani doczekali się piosenki z najnowszej płyty ? Imperium Uboju. To był prawdziwie rzeźnicki kawałek! Przy tych dźwiękach nie dało się nie skakać i bawić w pogo. Hunterowi chłopcy w następnej części koncertu postawili jednak na kawałki starsze niż niektórzy fani samego zespołu. Kolejno zagrali Płytki Dołek, Misery, Freedom, Requiem, Mirror of War i Siedem. W Dekompresji zaczęło robić się gorąco, a zespół szybko poszedł za ciosem grając hit z ?Królestwa? ? RnR. Fani doczekali się również Armii Boga, a kiedy zaczęłam już zapominać jaką płytę promuje Hunter, wokalista zespołu, Drak, zapowiedział Imperium Strachu. Nie ma co ukrywać, Imperium Strachu, utwór który tylko wzbudził zapał do zabawy we wcale nie przestraszonej publice kłębiącej się pod sceną. Warto też wspomnieć o przebierankach scenicznych chłopaków. Jeden z perkusistów, Letki, co i rusz pokazywał się jeśli nie w uniformie, to z tasakiem w dłoni lub w stroju żołnierza ze spluwą. Dwie Siekiery wycisnęły z fanów siódme poty, a przy kawałku Samael Drak i Letki celowali w publikę mieczami. Publiczność jednak wcale się nie bała ani nie zniechęciła, wręcz przeciwnie, omal nie rozniosła klubu w drobny mak przy Rzeźni Nr 6. Nie zabrakło też kawałków Osiem, Trumian Show i $mierci $miech. Zespół zszedł ze sceny, lecz po chwili wrócił zachęcony głośnym skandowaniem nienasyconej muzycznie publiczności. Nadal brakowało kawałków z nowej płyty. Chłopaki jednak wiedzieli co robią, a ich powrót obwieściła piosenka Imperium Diabła, a na scenie zaczęły lądować damskie biustonosze, tak piekielnie gorąco było w klubie. Nawet ci, którzy zaczęli opadać z sił, chcieli więcej ?Imperium?. Hunter zagrał zatem Imperium Maczety. Żaden koncert Huntera nie mógłby się odbyć bez T.E.L.I, więc i ten kawałek został odpowiednio zagrany, wyśpiewany, wykrzyczany, wyskakany i wypogowany, a wisienką na torcie na sam koniec zostało Imperium Trujki.
Po pierwsze, fani zdobyli Imperium. Po drugie, ostatni koncert w Dekompresji będzie zapamiętany jak najbardziej pozytywnie. Po trzecie, ważnym komunikatem dla tych, którzy nie byli jest to, że utwory zagrane z ?Imperium? zdały egzamin na koncercie i oby gościły na set liście Huntera na następnych koncertach.
Aneta Kotynia