Relacja z Off Festivalu 2019 – Katowice, Dolina Trzech Stawów, 02-04.08.2019

Tegoroczny Off przywitał nas niezbyt festiwalową pogodą. W piątkowe popołudnie panowała pochmurna pogoda, więc humory odrobinę mniej dopisywały niż zwykle na festiwalach. Zabrakło słońca, ale znakomitych wrażeń muzycznych było sporo. 

Przechadzanie się pomiędzy scenami rozpoczynaliśmy od około godziny 17, więc nasze dni festiwalowe zamykały się zaraz po koncertach headlinerów, czyli około godziny 1. Zatem nie będziemy rozpisywać się o występach elektronicznych, które kończyły każdy dzień Offa z uwagi na to, że zazwyczaj byliśmy na nich tylko na chwilę z doskoku. Nie będziemy też za dużo pisać o samych headlinerach, gdyż sporo innych mediów poświęciło im sporo tekstu. Skupimy się na zespołach występujących przed nimi, obrazując tekst zdjęciami wykonanymi podczas festiwalu.
Muzycy z Dynasonic wydali dotychczas tylko EPkę z dwoma utworami (oba trwają po 11 minut), które zaprezentowali na Scenie Eksperymentalnej. Transowa i postowa – to przymiotniki, które mogą opisać ich muzykę. Należy przyznać, że tego typu muzyki najlepiej słucha się, gdy grają przed nami muzycy na żywo z pełnym i mocnym nagłośnieniem. W składzie zespołu występują muzycy znani z takich grup jak Kristen, Pogodno i wd30. To może nie był najlepszy koncert na rozpoczęcie tegorocznego Offa, ale jak najbardziej udany i pasujący do panującej aury pogodowej. Grupa Santabarbara zaciekawiła nas utworem usłyszanym w serwisie YouTube, jednakże ich występ na festiwalu na Scenie Perlage (głównej) nie pociągnął nas i wytworzył poczucie lekkiej senności. Może dlatego tak się stało, ponieważ ich muzyka lepiej pasowałaby na mniejszej scenie. Natomiast Amerykanie z The Body wprost nieziemsko ruszyli z kopyta na Scenie Eksperymentalnej. Piorunujący występ dziwnej, ciekawej i hałaśliwej, kipiącej energią muzyki. Kanonady perkusyjne bębniarza wgniatały w ziemię drewniany parkiet sceny pod namiotem. 
The Body, fot. Łuksasz Krawiec
Wieczorem po godzinie 20 na Scenie Leśnej wydarzył się jeden z najlepszych i najbardziej intrygujących (przez nas najbardziej wyczekiwanych) koncertów Offa 2019. Trio z Londynu The Comet is Coming zagrali fenomenalny występ. Ich muzyka łączy elektronikę z niskim brzmieniem saksofonu, które tworzy bardzo ciekawie brzmiącą i obezwładniającą muzycznie słuchacza całość. Na żywo można zanurzyć się w ich muzyce, aż chciałoby się więcej i dłużej. Pod sceną były oczywiście pląsy i bardzo dobra zabawa. 
The Comet Is Coming, fot. Łukasz Krawiec
Najbardziej zaskakującym punktem programu festiwalu w kategorii ‘zachowanie sceniczne’ był dla nas koncert Aldous Harding. Nie śledziliśmy nagrań wideo z jej koncertów. Słuchaliśmy tylko płyt. Artystka wyszła na scenę w pomarańczowym stroju a’la więzień. Akompaniując sobie na gitarze zaśpiewała dwa pierwsze utwory, po których na scenie pojawiła się reszta zespołu. Aldous w czasie wykonywania swojej muzyki przyjmuje bardzo oryginalne pozy i ma poważny wyraz twarzy, więc momenty w których uśmiecha się do widzów są bardzo sympatyczne. Nie spodziewaliśmy się na tym koncercie takiego – rzec można – aktorstwa, teatralności. Były tak świetne piosenki jak Designer, Zoo Eyes, The Barrel czy Old Peel. Bardzo dobry występ!
Aldous Harding, fot. Łukasz Krawiec
Londyńczycy z Black midi zagrali mocny koncert. Świetne granie połączone z dzikością sceniczną fantastycznie wpłynęło na nasze samopoczucie. Młodziacy są naprawdę dobrzy i umieją rozpalać energią tłum. Chciałoby się zobaczyć ich ponownie na jakimś klubowym koncercie. Zespół jest doprawdy bardzo ciekawym zjawiskiem na współczesnej scenie muzycznej. Bardzo spodobał nam się również koncert Jarvisa Cockera i jego projektu JARV IS…. Mogliśmy usłyszeć zarówno nowe piosenki Jarvisa z wymienionego przed chwilą projektu (np. Must I Evolve?), jak i starsze utwory z płyt solowych, np. Further Complications, You’re in my eyes (Discosong), Homewrecker!  Podczas bardzo szybko wpadającej w głowę piosenki (nowej!) House Music została włączona wielka kula dyskotekowa za plecami muzyków, rozświetlając białym światłem sklepienie ponad tłumem słuchaczy. Z repertuaru Pulp Jarvis zaprezentował piosenkę His ‘N’ Hers. Zapowiedział ją nawiązaniem do wizyty Pulp w Gdyni na festiwalu Open’er w 2011 roku. Zakończeniem występu była piosenka Cunts Are Still Running the World. Na koncercie było dużo charakterystycznej konferansjerki Cockera, o której słyszeliśmy, że na szczęście nie jest taka sama na każdym koncercie trasy (wielu wykonawców tak niestety robi).
Jarvis Cocker, fot. Łukasz Krawiec
Tęskno mieliśmy okazję zobaczyć półtora roku temu w warunkach o niebo lepszych niż festiwalowa scena namiotowa (klubokawiarnia Meskalina w Poznaniu). Spokojna i cicha muzyka duetu Hani Raniszewskiej i Joanny Longić niezbyt dobrze wpasowuje się w warunki festiwalowe. Pomimo tego koncert Tęskno zabrzmiał urokliwie. Brazylijczycy z Boogarins zaprezentowali kawał dobrego i przyjemnego, lekko psychodelicznego grania. Ich muzyka na żywo wydaje się o wiele mocniejsza niż na płytach. Podczas koncertu mogliśmy usłyszeć chyba najbardziej znaną, świetną piosenkę Doce. Miejmy nadzieję, że Boogarins zawitają ponownie do naszego kraju. Na kilka minut zatrzymaliśmy się na koncercie grupy Dezerter, która grała swoją legendarną płytę “Underground Out of Poland”. Bardzo dobrze niosły się te rasowo-punkowe brzmienia ze Sceny Perlage i miło było usłyszeć kawałki z tego albumu. 
Boogarins, fot. Łukasz Krawiec
Najbardziej szalonym koncertem tegorocznej odsłony Off Festivalu zostaje bezapelacyjnie Bamba Pana & Makaveli. Producent Bamba Pana pochodzi z Tanzanii i wraz z raperem Makaveli zaprezentowali na czym stoi underground wschodniej Afryki. Ich muzyka nazywana jest muzyką singeli – to bardzo szybkie rytmy, dużo dzikości i zabawy. I tak było pod Sceną Eksperymentalną. Duet wystąpił ponownie na festiwalu dzień później na Scenie Leśnej po odwołaniu występu rapera Octaviana
Anglicy z Electric Wizard fantastycznie zaprezentowali się ze swoim mrocznym show, dając popis prawdziwego doom metalu. Niestety poprzez coraz późniejszą porę i zmęczenie, nie daliśmy się porwać w stu procentach ich energii. Foals zaskoczyli nas, że na żywo ich muzyka brzmi o wiele mocniej i bardziej rockowo niż na płytach. Na festiwalu podczas ich koncertu pod Sceną Perlage zgromadziło się wielu fanów zespołu, którzy znali i wyśpiewywali prawie wszystkie teksty piosenek grupy z Wielkiej Brytanii.
Hania Rani jest nie tylko znana z coraz bardziej popularnego projektu tęskno, ale również zajmuje się swoją karierą solową. Jest pianistką i kompozytorką. W tym roku wydała swój album instrumentalny “Esja”. Przed festiwalem znaliśmy tę płytę, ale koncert Hani Rani zaskoczył nas z tego względu, że sądziliśmy, że będzie to muzyka na jeden instrument, a konkretnie na pianino. Okazało się, że Hania zatrudniła na swój występ świetnego perkusistę i równie wybornego basistę, grającego na kontrabasie. Aranże utworów było mocno zmienione. Zawierały więcej rytmu, delikatnego groove’u, elektronikę. Pianino było trochę za cicho nagłośnione, w porównaniu z sekcją rytmiczną. Koncert był świetną okazją do rozmarzenia się. 
Hania Rani, fot. Łukasz Krawiec
Najbardziej wyjątkowym koncertem Off Festivalu 2019 był bezwątpienia Zespół Pieśni i Tańca “Śląsk”. Ta grupa nie mogła źle wystąpić. Zespół został bardzo ciepło przyjęty przez offową publiczność. Tańce i pieśni ludowe niezbyt kojarzyły się z katowickim festiwalem, lecz ostatecznie okazały się fantastyczne,a sam koncert był chyba jednym z najlepszych koncertów trzeciego dnia festiwalu. Pomysł zaproszenia ich na Offa okazał się bardzo trafiony. Następnie musieliśmy wybierać pomiędzy koncertem Neneh Cherry i Daughters. Ostatecznie wybraliśmy opcję pół na pół, czyli poszliśmy na pierwszą połowę występu Neneh i na drugą połowę Daughters. Neneh Cherry zaprezentowała się fantastycznie od strony produkcji koncertu. Tu wszystko świetnie wyglądało i było dobrze zaplanowane. Wykonanie piosenki Women ucieszyło wiele osób zgromadzonych pod Sceną Leśną. Niestety nie usłyszeliśmy już przeboju z lat 90 7 Seconds, pędząc na Scenę Eksperymentalną. Daughters pozamiatali! Tak można jednym określeniem podsumować to co Amerykanie zrobili na scenie Offa. Szaleńcze zachowania wokalisty Alexisa Marshalla wpiszą się wielkimi literami w historii Off Festivalu. To co działo się tam pod sceną to dopiero była dzikość! Alexis non stop rzucał się na crowdsurfing lub stał na barierkach, przez co ochroniarze mieli naprawdę sporo stresowej pracy. Daughters po raz pierwszy odwiedzili nasz kraj. Zespół zaprezentował w przeważającej części materiał z ostatniej płyty “You Won’t Get What You Want”. Zagrali aż osiem utworów z dziesięciu, a więc mogliśmy usłyszeć niemal całość tego albumu. Był ogień!
Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”, fot. Łukasz Krawiec
Suede zagrali bardzo poprawny, dobrze brzmiący koncert. Setlista była równie świetnie dobrana, choć mogła nie wszystkich zadowolić. Zespół zaprezentował swój materiał przekrojowo po prawie wszystkich wydawnictwach studyjnych. A więc usłyszeliśmy m.in She, The Drowners, Trash, Animal Nitrate, Beautiful Ones, na bis Life is Golden. Bardzo przyjemnie było móc usłyszeć te wszystkie przeboje. Pod główną sceną zjawiła się spora ilość fanów kapeli, którzy śpiewali z Brettem Andersonem wszystkie piosenki. Dodatkowo na pochwałę zasługują akustycy, bo naprawdę koncert był świetnie nagłośniony. Wszystko brzmiało bardzo klarownie i selektywnie. W trakcie występu wokalista zespołu Brett Anderson przebywał głównie “w parterze” sceny, na podłodze. Po którymś z kolei razie robiło się to coraz bardziej sztuczne i wkurzające. Ale pomijając ten fakt, koncert Suede był bardzo dobry.
Suede, fot. Łukasz Krawiec
Czternasta edycja katowickiego Off Festivalu przeszła do historii. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tegorocznej odsłony imprezy i czekamy już na Off Festival 2020, który odbędzie się w dniach 7 – 9 sierpnia 2020 roku.
Zapraszamy do GALERII zdjęć z festiwalu
PS. Dziękujemy za współpracę organizatorom.
Tekst: Łukasz Krawiec, Klaudia Karpińska
Zdjęcia: Łukasz Krawiec