Hunter, KaAtaKilla – Łódź, Dekompresja

HUNTER, KaAtaKilla
Łódź, Dekompresja, 24.11.2012

Jak co roku, na jesień, Dekompresję odwiedzili chłopcy z grupy Hunter. Tym razem
promowali swoją nową płytkę. Zachęceni więc obietnicą zdobycia Królestwa, porzucający
ciepłe kapcie, kanapę i ?Kevina samego w domu? w teleodbiorniku, fani zespołu ze Szczytna
ruszyli szturmem na łódzki klub, aby przekonać się, czy będą w stanie zmierzyć się z potężną
armią sześciu muzyków z kapeli Hunter.

Kiedy łodzianie zajęli rubieże pod sceną, niemalże punktualnie pojawili się na
niej muzycy z lokalnego zespołu KaAtaKilla, którzy nie pierwszy raz supportowali Huntera.
Nie ma wątpliwości, że zawsze robili to z klasą. Tak było i tym razem. Zagrali, między
innymi, takie utwory jak Żywe kamienie, Bezsilność czy Imperium ze swojego debiutanckiego
albumu Granica Cienia. W secie KaAtaKilli znalazł się także cover System Of A Down ?
Aerials. Zeszli ze sceny żegnani gromkimi brawami, które za chwilę ustąpiły głośnemu
skandowaniu ?Hunter! Hunter!?. Kiedy już zrobiło się nastrojowo, w tle zabrzmiało Intro, a
na scenę wkroczył perkusista Daray, wywołując głośny aplauz, zrobił się pod nią
niewyobrażalny ścisk. Reszta chłopaków wskoczyła na podium, co sprawiło, że przy
pierwszym utworze, Rzeźnia nr 6, rozpętał się niebotyczny chaos, a i kolejno grane Dwie
Siekiery pokazały, iż najnowszy album Huntera dorównuje świetnością pozostałym i, że tymi
niewidzialnymi siekierami zespół chce posiekać publiczność przeszywającymi dźwiękami.
Co niektórych położyli w Płytkim Dołku, lecz większość fanów pokazała, że prawdziwi z nich
Wyznawcy, a zespół utrzymywał świetny kontakt z publicznością. Na przykład Pit, gitarzysta
prowadzący, dwoił się i troił aby być wszędzie na scenie i do każdego się uśmiechać, a
Jelonek i Saimon zabawiali publikę rozbrajającymi minami oraz komicznym układem
choreograficznym. Nie zabrakło angielskojęzycznych Greed i So?, no, i oczywiście chyba
najbardziej znanego utworu Kiedy Umieram, podczas którego fani mogli na chwilę odsapnąć.
Odpoczynek dla biegających, skaczących i robiących ściany śmierci potrwał nieco dłużej, bo
Huntersi zagrali Arges, klimatyczny, mroczny kawałek, przy którym z kolei niektórzy
nadwyrężyli sobie struny głosowe chcąc zaśpiewać głośniej od Draka. W kolejce ustawiła się
Armia Boga, aby stanąć do walki w Trumian Show, kiedy to wokalista oraz jeden z
perkusistów, Letki, wyskoczyli na scenę z mieczami, a ich zamiarem było niezaprzeczalnie
pokazanie, iż Dura Lex Sed Lex i, że żaden będący w tym czasie w Dekompresji fan Huntera
nie wyjdzie z imprezy bez większych obrażeń, które będą świadczyły o świetności tego
listopadowego wieczoru. Tymczasem zaczaił się już Strasznik, który rozpoczął odgrywanie
kawałków z płyty HellWood ? Labirynt Fauna oraz, na sam koniec, dla tych, których jeszcze
nie pokonały poprzednie kawałki, $mierci$miech. Chłopcy zeszli sceny, lecz nie na długo.
Wrócili z krótką wersją Life is life, która rytmicznie przeszła w T.E.L.I. Przy utworze Samael
Drak wyszedł na scenę w lśniącej zbroi niczym prawdziwa metalowa maszyna do zabijania
głosem, a piękną klamrą zamykająca cały występ był kawałek O Wolności.

Na pierwszy rzut oka obydwie armie rozstały się w pokoju. Nic bardziej mylnego! To
nie pierwszyzna, że Hunter zmiażdżył wszystkich (tych stojących przy barierkach dosłownie)
i dał świadectwo temu, że z tymi potężnymi siłami zbrojnymi ze Szczytna nikt wygrać nie
może. Na wiosnę kolejna część Królestwa i kolejna bitwa na którą wszyscy fani kapeli
czekają z utęsknieniem.

 

Aneta Kotynia