Dżem w łódzkiej Dekompresji 2013 – marzec

dżemKiedy rok temu kapela Dżem obiecywała, że ponownie odwiedzi łódzką Dekompresję nie spodziewała się na pewno, że zastaną ją zasypaną śniegiem. Trudne warunki atmosferyczne nie zniechęciły ich jednak do wypróbowania publiczności, która nie pozostała zespołowi dłużna i zostawiła naszą reprezentację w potyczce z Ukrainą aby kołysać się w rytmie bluesowych kawałków pod sceną.

?Owacje potrzebne są… ??- tymi słowami Dżem, zespół o słodkiej nazwie, a niekoniecznie słodkiej muzyce, zaczął swój występ. Zupełnie jak w 1986 roku w czasie koncertu w Krakowie zagrali koncert nagrywając jednocześnie płytę tzw. ?Przeboje ? całkiem live?? .Po takim wstępie większość zagorzałych fanów z pewnością spodziewała się, że pierwszym utworem tego wieczoru będą Lunatycy. Zaczęło się jednak utworem Detox. Dla niektórych to może była bardziej sprzyjająca okoliczność skoro teraz nie śpiewa nam śp.Rysiek (Maciek na wokalu spisuje się według mnie równie genialnie), na klawiszach nie przygrywa śp.Paweł, a za bębnami nie siedzi chociażby Marek Kapłon czy Michał Giercuszkiewicz .Obowiązkowo pojawiła się Mała aleja róż, później kawałek z nowszego albumu, Muza, Do przodu. Po tej piosence Maciek, który obiecał informować publikę o wyniku meczu rozwiał nadzieje kibiców piłki nożnej słowami: ?Chyba Ukraińcy usłyszeli ten utwór, bo prowadzą z nami 2:0??. Mimo tego nikt nie płakał, a łodzianie zgromadzenia w Dekompresji z czystą przyjemnością oddawali się dźwiękom dochodzącym ze sceny i mało kto miał w głowie to, co może dziać się na boisku. Po pozdrowieniu ze strony zespołu dla zaprzyjaźnionego klubu motocyklowego zabrzmiał oczywiście Harley Mój . W klubie można było wyczuć miłą atmosferę mimo wyraźnego zróżnicowania wiekowego publiki. To niewątpliwa zaleta muzyki Dżemu, która łączy pokolenia i obok ciebie może stać starszy Pan w czarnym kapeluszu (pewnie był zawiedziony, bo Poznałem go po czarnym kapeluszu w setliście zabrakło), a gdzieś pomiędzy nogami pałętają się najmłodsi fani. Pod sceną panował wyjątkowy spokój. Ludzie kołysali się przy Do kołyski, robili zdjęcia, nagrywali występ, a bardziej energicznie zrobiło się przyBujam się (?? Polska reprezentacja każe bujać się Ukraińcom bo właśnie strzeliła gola! Jest 2:1!? ). Wyjątkowym utworem List do M Dżem wręcz zaczarował publiczność. Nie zabrakło też Jesionów, utworu, w którym Adaś , Beno i Jurek mieli szanse na swoje drobne popisy gitarowe. Łódzka publiczność miała przyjemność usłyszeć takie kawałki jak Partyzant, Strach i Magazyn Mód.Po czterokrotnym wywoływaniu zespołu tupaniem, klaskaniem i skandowaniem ?Więcej Dżemu!?obowiązkowo pojawiły się klasyki: Czerwony jak cegła, Wehikuł Czasu, Autsajder i najbardziej oczekiwany przez wszystkich kawałek Whisky . Zrobiło się trochę smutno, bo nasza reprezentacja przegrywała 3:1 i koncert dobiegał już końca. Dżem uraczył publiczność grając Skazanego na Bluesa, który to utwór wzruszył publiczność i  przywiódł skojarzenie z ostatnią Rawą Ryśka Riedla. Teraz Dżem bez niego ma na pewno inne brzmienie, ale nadal wszyscy przyjmują go ze smakiem.

 To był już ostateczny koniec. Pocieszona zapewnieniem, że Dżem pojawi się w Łodzi ponownie w grudniu publiczność wyszła z klubu, nie patrząc na silny mróz, który był zupełnie nieodczuwalny po koncercie który rozgrzał wszystkie serca na długo czas.

 

Aneta Kotynia